chłopaki

chłopaki

sobota, 21 czerwca 2014

Chorobowo niestety...

(Sorki, ze bez polskich znakow, ale tablet moj chwilowo odmawia takowych.)

Tak naprawde zaczelo sie w piatek trzynastego, w urodziny Frania. Jasio byl jakis bardziej marudny i nawet tortu nie bardzo sprobowal, ale zwalalismy wszystko na stres imprezowy (przyjazd Dziadkow, zamet przygotowawczo-urodzinowy). W sobote obudzil sie z duza goraczka, ktora - jak sie wkrotce okazalo - musielismy zbijac na zmiane paracetamolem i ibuprofenem, bo bezlistosnie wracala po 4 godzinach. Doszly tez do tego 2 biegunkowe posiedzenia nocnikowe. Zaklepalismy na poniedzialek wizyte u pediatry i czekalismy na poprawe trzymajac wszystkie 8 rak na pulsie. Kiedy w niedziele rano mlodzian dalej goraczkujac zaczal wymiotowac - pojechalismy do szpitala. 
Jasio mial juz oznaki odwodnienia i w trakcie przyjecia goraczka siegnela tej cholerniej przerazajacej czterdziestki. Z miejsca dostal kroplowki na caly dzien (i chyba 3 nastepne) i antybiotyk, bo wstepne wyniki juz sugerowaly, ze moze to byc jakas silna infekcja bakteryjna. Po kilku dniach hospitalizacji Jasio poczul sie lepiej, zaczal jesc, przestal goraczkowac i wydalac cos, co ja nazywalam "woda z glonami". W zyciu nie cieszylam sie tak z widoku kupy, ktora - wreszcie chyba w srode- zaczela przybierac cokolwiek zwiezla konsystencje i bardziej zblizony do brazu nic zieleni kolor (z radosci wyslalam nawet tacie mmsa :). W piatek wraz z wypisem do domu otrzymalismy tez wynik posiewu, ktory wykazal...salmonelle. 
Tak Kochani: nasz dotychczasowy okaz zdrowia, pierworodny Jasio zlapal gdzies to cholerstwo. Nie mamy stuprocentowej pewnosci gdzie to zjadl, ale wiele wskazuje, ze mogly to byc lody. W czwartek, czekajac na przyjazd moich rodzicow, zafundowalismy sobie po galeczce w takiej dosc ekskluzywnej lodziarnio-cukierni w sky towerze. Tylko Jas jadl te o smaku "czekolade mleczna", Piotrek dojadl po nim koncowke i tez przez jakis czas nie czul sie za dobrze. To prawdopodobnie jedyna rzecz, ktora Jasio jadl jako jedyny. Majac juz potwierdzenie, ze to salmonella poszlam do cukierni z zapytaniem, czy mieli moze jakies inne zgloszenia i powiedzialam (pokojowo) co sie stalo, ale pani powiedziala, ze caly czas sprzedaja czekolade mleczna i nie mieli zadnych zgloszen. No i owszem, mozliwe - przeciez mogl zezrec to nawet z przyslowiowymi kamyczkami na placu zabaw, ale wydawalo mi sie oczywiste, ze w takiej sytuacji powinnam zareagowac. Byc moze zapobiegne jakiejs innej przykrej hospitalizacji. Po prostu zapytac, nic wiecej. I zrobilam to. I wtedy spotkalo mnie chyba najpodlejsze upokorzenie, jakiego doswiadczylam w moim zyciu. Klient, ktory stal obok i popijal kawe powiedzial "a ja mysle, ze pani tu przyszla po pieniadze. Widze to po pani, po pani obdartej torebce." Zmierzyl mnie od stop do glow pogardliwym spojrzeniem i jeszcze kilka razy powtorzyl, ze on jest gotow sie zalozyc, ze przyszlam tu, bo chce pieniedzy. Dobrze, ze bylam naszprycowana ziolowymi uspokajaczami - najspokojniej jak potrafilam powiedzialam mu, ze mam dziecko w szpitalu i zalezy mi jedynie na tym, zeby zadne inne dziecko nie musialo przez cos takiego przechodzic. On dalej swoje. Szkoda gadac. Rozmowe skonczylam smutnym stwierdzeniem "wie pan co... bardzo mi przykro, ale wroci to kiedys do pana".
Z jednej strony czuje sie troche jak czarownica, ktora rzucila na goscia zaklecie. Z drugiej - dalej usiluje uporac sie z tym, jak nieprawdziwie zostalam oceniona. Torebke wyrzucilam, zeby mi nie przypominala. 
Oj skru it ol... Najwazniejsze, ze dzieko wraca do domu. Co do stanu zdrowia Jasia, to jeszcze sie powstrzymam w fajerwerkami, bo salmonella leczy sie nieco dluzej niz 7 dni. Z gory dziekujemy za kazda pozytywna mysl w kierunku chorowitka i ognista siekiere w strone wrednej bakterii. Houk!

piątek, 13 czerwca 2014

Roczek Frania w Cyfrolandii :D

Z uwagi na to, że tort w piekarniku i pełne ręce roboty, pochwalę się tylko wykorzystując bezwstydnie dzisiejszy wpis męża mego:

Cyfrolandia



A tymczasem to najważniejsze dzisiaj:

                                                          Sto lat Synku!!!