- Mamo, mamo, co ja tam mam?!?!?!
- Gdzie synku?
- No tutaj!!! Mamo, szybko!! powiedz mi co to jest?!?
Patrzę na niego i ni chu chu nie mam pojęcia o co mu chodzi.
- Jasiu, ale pokaż dokładnie co masz na myśli.
- Mamo! No tutaj! Tu gdzie trzymam ręce!! Co to jest?!? Coś tu mam!!!
Pokazuje mi ewidentnie oczami na ręce na tyłku i aż podskakuje ze zniecierpliwienia, że jeszcze nie powiedziałam mu CO ON TAM MA. Dociera do mnie, że kurde pewnie na coś usiadł, i wbiło mu się w pośladek i zaraz czeka nas niezbyt przyjemne opatrywanie rany; strumienie łez i trauma do końca dnia. Nachylam się nad nim, sprawdzam:
- Jasiu, nic tam nie masz, to jest tylko pupa.
- Ale jak to pupa?!
- No pupa! Trzymasz obie ręce na pupie. ja to naprawdę nie widzę nic innego. Boli cię coś?
- Nie! Ale co to jest?
- Pupa Jasiu,
- Nie, mamo! Pupa do jest do robienia kupy! A ja coś tu mam! Takie wystające!!! To po bokach!
W tym momencie średnio rozgarnięta mamuśka ogarnia, że jej pierworodny odkrył właśnie SWOJE POŚLADKI.
- Jasiu, to są pośladki, to jest tak jakby część pupy (profilaktycznie nie podjęłam się szczegółowego wyczerpania tematu, bo o ile sama pupa faktycznie służy do robienia kupy, to niestety nie byłam w stanie wykombinować cenzuralnego zastosowania dla pośladków - a wiadomo, że dziecko zawsze zapyta "po co/ dlaczego").
- Ale ile ich jest???
- Dwa, po bokach.
- Dwa?!?! Mam takie dwa?!?! Chcę zobaczyć!!!! (o mało się nie przewrócił przy próbie odwrócenia głowy na tyle, żeby obejrzeć sobie tyłek).
- Jaś, tak nie dasz rady, musisz pójść do lustra.
I tak oto dziecię me powędrowało do szafy lustrzanej, dziarsko ściągnęło spodnie po kolana i odwróciło się dupalem do lustra. Pokontemplował pół minuty widok, podciągnął uśmiechnięty majty i rzekł spokojnym głosem:
- Mam pupę, która ma dwa pośladki.
********************************
Bezcenne...
Szczere uśmiechy to w naszych rodzinach naturalna genetyczna zdolność...
Bo śniegu trzeba umieć używać...
... z fontanny też....
Jak chcecie relację z pierwszej ręki, zapytajcie Piotrka... :)
Peace