chłopaki

chłopaki

sobota, 25 listopada 2017

Re-load


Po takiej przerwie nie wiadomo od czego zacząć. To może nie będę zaczynać, ani próbować czegokolwiek nadrabiać, tylko napiszę tak po prostu o teraźniejszości, o dniu dzisiejszym i okolicznym.
Od jakiegoś czasu jestem taką połowiczną słomianą wdową, bo (wiem wiem, pośmiejcie się :P) planujemy kolejną relokację. Nie będę w tym miejscu oddawała się tłumaczeniom dlaczego, ale najkrótcej rzecz ujmując – stolica chyba nie jest nam pisana. Dlatego chcielibyśmy wrócić tam, gdzie tak naprawdę czuliśmy się najlepiej, i – gdzie serce nadal wzywa – do Wrocławia. Co z tego wyjdzie i kiedy – nie wiemy. Jedyne co wiemy, to że musimy uzrbroić się w cierpliwość, bo cała logistyka z tym związana, to nie jest przysłowiowe hop-siup.
Jasiek lada dzień będzie certyfikowanym sześciolatkiem. Jest już z nim o czym podyskutować, i często dyskusje te wymagają na nas nielada gimnastyki intelektualno-twórczej. Na przykład teraz, przy kładzeniu spać (pozwalam Jaśkowi ostatnio czasami zasypiać w dużym pokoju, włączam wtedy w tv cichutko jakiś muzyczny kanał w stylu lat 80...). No i dzisiaj akurat leci sobie DJ Bobo „It’s my life”. Kochani równieśnicy.... jak tu nie oddać się na chwilę sentymentalnemu wspomnieniu lat dziecięcych, lekko przedmłodzieżowych, kiedy to co roku jeździło się na kolnie J. DJ Bobo, 2 Unltimited, Ace of Bace przeplatane Metallicą, Guns and Roses i The Scorpoins... Nie wierzę, że ani jednemu z Was na wspomnienie niektórych kawałków nie mięknie kawałek serca szepcząc „a to serio minęło już bezpowrotnie....?”.
Nie. Nie zgadzam się. Jest taki fajny kawałek Chonanibe „duże dzieci”. Z całego serca polecam do weekendowych rozkmin. Aha, no tak, zapomniałam wspomnieć, że od tej pory to już nie jest blog dzieciowy. To będzie po prosu mój blog. Dzieciaki jak najbardziej będą jego częścią, ale jeśli mi się zamani wrzucić tu pazury, albo najnowszy przepis w stylu Fuison Madzi, to się nie zawaham. Może dzięki temu frekfencja wpisów odżyje...
No ale wracając do tematu. Przypomniały mi się kolonie. I zaczęłam Jaśkowi opowiadać co to tak naprawdę jest. Po wysłuchaniu moich opowieści, odpowiedziach na kilka kluczowych pytań w stylu „czy te dzieci które bardzo tęsknią mogą wrócić do domu po 7 dniach?” oświadczył: Tak, chciałbym pojechać na kolonie. Ale dopiero jak będę miał 8 lat. Punto.
Franek. 4,5 roku. Bomba do przytulania. Charakterny, z apetytem. Nie lubi nudy, potrafi cieszyć się jakąkolwiek pogodą. Tak wiele czerpie od Jaśka, i tym samym tak wiele dający mu w zamian. Obaj są tak różni, a tak cudownie że są obaj, razem. Leją się czasami, bywa że na serio ze złością, na ogół jednak w żartach, jak bawiące się szczenięta.
No ale dobra, i tak nie łudzę się, że uda mi się cokolwiek więcej treści ując w pierwszym wpisie po.... o kurde po 9 miesiącach!!! Tymczasem, natenczas będzie tyle, bo matka jeszcze jakieś „stranger things” ma ochotę pooglądać. Byle tylko jutro dali pospać. Niech sobie całe miasto zbudują dookoła mojego łóżka, ale niech dadzą pospać. Do ósmej...
Pokój!

A tutaj, wbrew temu co za oknem... cudowne wspomnienie wakacji :)
 
 


Cudowne wspomnienie wakacji ciąg dalszy. Nie ma to jak fasolka szparagowa na werandzie RedLionowego domku numer 1 :)


 


Kontunuacja korzystanie z lata, tym razem w Zemborzycach z Leonem i Nikodemem:)


 


A tu nad Wisełką :)


 


Podczas tegoż samego spaceru...


 


Lublin. Bo najlepiej jak Babcia czyta. I jeszcze lepiej jak w jej pieleszach :)


 


Braterskie odmienne stany :)


 


Z Siorą Alą, w Kazimierzu:)


 


Nie znam tych dzieci... takie jakieś na przystanku porzucone :P


 


Brakuje tylko jajka na twardo i pęta "aromatycznej" kiełbasy :)


 


...no przecież pisałam że to już nie jest blog dzieciowy :D. To Sylwucha moja!


 
Gofry lubelskie :)


 


Poczta, też lubelska:


 


Deptak...zgadnijcie jaki. No pewnie że lubeski! Pięknie jest!


 
 
 


Stare miasto. Zawsze mam sentyment do ulicznych "artystów". Ciekawe dlaczego :)


 


Ogród Saski, Lublin. Zarąbisty plac zabaw. Polecam:)


 
Renesans na Francuskiej :P (to z dzisiaj akurat).