Czas
leci jak szalony. Wydawać by się mogło, że dopiero co zawijaliśmy
po jaśkowym macierzyńskim do Wrocławia... tymczasem mija już 5
miesięcy odkąd jesteśmy w Warszawie (z Jasia młodszym bratem,
który za chwilę skończy 2 i pół roku!). Dzieciaki zmieniają się
dosłownie z dnia na dzień. Tulę ile wlezie, bo za kolejną taką
„chwilkę” przyczepią do swoich drzwi napis „wstęp
wzbroniony” albo zacznę znajdować świerszczyki pod łóżkami.
Albo jedno i drugie :)
Jasiek
chodzi do przedszkola. Jakoś w międzyczasie (po sierpniowym
chilloucie nad Białką) zaczął składać wyrazy i sam pisać słowa
(ostatnio także mini historyjki, których to jeden przykład
zaprezentował na swym blogu Kot: Link do bloga Kota ). Z innych typowo dziecięcych
zainteresowań pierworodnego – aktualnie siedzi obok mnie i zawziął
się skurkowany, że musi się nauczyć rysować... SZEŚCIAN. Tja...
Z przedszkola jesteśmy bardzo zadowoleni i trzeba przyznać, że
Jasiowi bardzo dobrze robi przedszkolny klimat. Przestał tak bać
się innych dzieci - nadal nie jest i raczej nigdy nie będzie
przysłowiową duszą towarzystwa, ale fakt że na jakieś zjeżdżalni
bądź innym dziecięcym entertejmencie bawią się inne dzieci, nie
jest już dla niego przeszkodą, żeby na tę samą konstrukcję
wejść. Ma też zajęcia z logopedą, więc w domu także sobie
hobbistycznie klaskamy językami i syczymy jak wściekłe węże.
Domowo / rodzinnie – robi się coraz bardziej wygadany i już nie
raz zwyczajnie nas zatkało. Przykład: jedziemy samochodem,
dzieciaki już nieco zmęczone i znudzone. Franek po zmordowaniu do
imentu zepsutej już dziecięcej imitacji tableta, zaczyna domagać
się książki, którą obecnie dzierży w rękach Jaś. Mówię więc
mu: Franiu, poczekaj jeszcze chwilę, bo teraz Jasio ogląda tę
książeczkę. Na co Jaś (oburzonym – na ile niespełna
czterolatek może takowym przemawiać – tonem): - JA NIE OGLĄDAM –
JA CZYTAM! Voila!
Chłopcy
bardzo fajnie też się razem bawią. Psocą, biegają, tupią,
krzyczą, bałaganią, malują po ścianach, chowają różne rzeczy
w najdziwniejsze miejsca (moim faworytem nadal jest tłuczek do
ziemniaków w naszym łóżku – nadal nie wiem JAK tam się
znalazł), kłócą się, przewracają, gapią w bajki z tępą miną
i (niemal) stróżką śliny cieknącą po brodzie, chlapią
wszystkim co chlapie, wchodzą pod dywan, jeżdżą windą w szafie,
testują wytrzymałość absolutnie wszystkich guzików w zasięgu
ich łapek, kąpią klocki w herbacie, nazywają szczotkę od kibla
„berło”, ciągają pościel po podłodze, skaczą po meblach,
itd., itd....
Franek
zaczyna się autentycznie porozumiewać. Próbuje powtarzać
wszystkie słowa (a jeśli są za długie, to chociaż dwie ostatnie
sylaby). Tworzy też kombinacje, które dumna matka nazwałaby
zdaniami ;) np.: „mleko, munia, pać!” (czyt: najpierw zjem
mleko, potem dasz mi smoczka, a potem pójdę spać). Poza tym nadal
jest bardzo tulaśnym i całuśnym dzieckiem i bardzo ceni sobie
kontakt fizycznym z osobnikami ze swojego stada. Uwielbia po nas
łazić, jak się przytula – to całym sobą. Potrafi też zapodać
soczystego buziaka prosto w usta. Taki słodziak. Tak samo jak jego
starszy brat – jest także mocno wkręcony w temat literek i
cyferek.
Część twórczości Jasia w skrócie (dla odważnych polecam zoooomowanie ;)
Strach się bać, co to dzieciątko ma w głowie...
W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować firmom kosmetycznym za wynaleznienie płynu micelarnego...
Twórczość jak na przedszkolaka przystało:
Matka sprząta w szafie, a mały Jacukóf tworzy...
Joy :)
Kola! Kola! (to żadna reklama mojej pracy, tylko entuzjazm Frania do przedszkola Jasia)
Franek próbuje złapać obiad...
Nie ma to jak fonetik rajting of inglisz songs...
Sweet shark smile...
Filmik ;)
Bonusy
sytuacyjne:
Bawię
się z Jasiem w zgadywanki. Silę się na wydawanie różnych
dźwięków, Jaś odgaduje, co (lub kto) takowe wydaje. Po szeregu
najrozmaitszych „hau / miau / brum-brum / kwa-kwa i innych
kukuryków, całą sobą podejmuję próbę zarżenia jak koń (i
według mnie udaje mi się to całkiem nieźle :)
- IIIIHAAAAA!!!!
Jasiek
uradowany:
- Karetka!
**********
Ta
sama zabawa w zgadywanki. Tym razem już nie wydaję żadnych
dźwięków.
- Czym
się prasuje?
- PRASOLKĄ!
**********
Idę
z Franiem przez osiedle, dookoła sporo wron (gawronów lub kawek –
pojęcia nie mam). Franek radośnie:
-Mama!
Pingwin!
(uśmiech
kobiety przechodzącej obok – bezcenny :)
**********
Kot
mi napisał smsa, że Jasiek w przedszkolu powiedział, że – UWAGA
– ma dziewczynę. Po powrocie z pracy usiłuję nawiązać do
tematu i zagaduję mojego prawie-czterolatka:
- Jaś,
tata mi mówił, że masz w przedszkolu dziewczynę.
- Tak!
Mam dziewczynę i chłopaka!
**********
Na
koniec kilka słowotworów Frania:
leby
leby – małe kawałeczki chleba (moja mama nazywa takowe
„wagoniki”)
dzus
– brzuch
pępęk
– pępek
tamtą
tlonę – w tamtą stronę
jeden
mino – minus jeden
santi
– samochód
ponto
– pociąg
polisi
– parówki
chałku
– chałka
Jasek
– Jasiek
dynzel
– dinozaur
KONIEK
– KONIEC