Dzisiaj Franiowi stuknął pierwszy ząbek. Wygląda na to, że to lewa dolna jedyneczka, czyli dokładnie tak jak u Jaśka. Czas też podobny, bo u pierworodnego stuknęło jak miał 6,5 miesiąca; Franiowi zajęło to 7 miesięcy i 5 dni. To dziwne, bo dla mnie Franek cały czas jest malutkim bajbusem, postrzegam go jak niemowlaczka niedługo po urodzeniu, a przecież to już kawał chłopa się robi. 7 miesięcy, prawie 9,5 kilo, no i spora dawka niezłego charakterku :) Franek jest bardzo silny - ostatnio ma fazę na próby stawania (czyt. podpierania się nóżkami o podłoże, jak się go trzyma pod paszki). Skubaniutki naprawdę czasami tak się dobrze zaprze, że wydaje nam się czasem, że prędzej zacznie stawać niż siadać. Bo do tego ostatniego wcale mu się nie śpieszy.
Franek ostatnio przechodził swoją pierwszą chorobę - zapalenie oskrzeli. Na szczęście wszystko jest już pod kontrolą, ale niestety nie obyło się bez strachu, niepewności i mocnego nadszarpnięcia wiary w pediatrię...nawet tą prywatną. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy nie należy ingorować zwykłego zdrowego rozsądku i intuicji rodzicielskiej. Niestety - tym razem młody niepotrzebnie został zbombardowany antybiotykiem, ale mam nadzieję, że następnym razem uda nam się zachować rozum i nie poddać się panice sianej przez lekarza.
Jasiek. Jaś mój kochany. Gada, mówi, blabla, tworzy, bajdurzy, słowotwórzy...ach co ten człowieczek nie robi ze swoim aparatem mowy :) Ubaw po pachy. Nie da się tego powtórzyć, trzeba słuchać i upajać się na bieżąco. Z tych wszystkich wyrazów, które czasami usiłuję tu wrzucić młodzian składa zdania, łącząc je różnymi wariantami "tidi / dydy". Dodatkowo powtarza (po swojemu) wszystko. Różnie mu to wychodzi. Oto kilka słów jaśkowych:
Pazioł - Paweł
Atete - Aneta
lyty - rybki
zatan - zając
tadzidzi - lekarstwa
pasasam- przepraszam
pepe - kupa
Aha, Jasiek jest mistrzem w zażywaniu lekarstw. Być może wynika to troszkę z zazdrości o lekarstwa Franka, albo po prostu czuje się w tym dobry i ważny. Anyway - młody przyjmuje absolutnie wszystko z permanentnym "DAJ!" na ustach. Nawet obrzydliwości według Piotrka (a o takie naprawdę niełatwo).
Jasiek również niemal bezbłędnie (98%) rozpoznaje garderobę wszystkich domowników. Mamy taką zabawę w zdejmowanie prania: ja ściągam po kolei i pytam "a to czyje?", a Jasiek mówi czyje. Niezły jest naprawdę w te klocki, bo nawet złożoną na pół koszulkę przewleczoną na lewą stronę potrafi zidentyfikować po jakimś ledwo widocznym detalu. Czasem myli się przy bieliźnie, no ale trudno mu się dziwić - nie zawsze paradujemy wszyscy po domu w galotach ;)
No a tak z innym njusów: szykują się wielkie zmiany, o których aż strach pisać. Czekalismy na to pół roku, ale teraz - jak przyszło co do czego - jestem przerażona. Stało się. Piter aplikował, aplikował, aż wyaplikował. Dostał pracę we Wrocku. Jedzie już za tydzień, my z chłopcami zostaniemy jeszcze z rodzicami i dojedziemy do niego pewnie w połowie lutego. No a potem mój wielki sprawdzian, który modlę się, żeby zdać chociaż na tróję z minusem - samodzielna opieka nad dwójką dzieci. Będę pewnie od czasu do czasu wylewała swoje smutki i frustracje na blogu, ale co tam - cel uświęca środki. Wybaczycie, co:)?
Nebulizacja (czyli inhalacja XXI wieku :P)
Whazuuuup?
Obelix i Asterix :)
OdpowiedzUsuńtylko dużo ładniejsi ;)
UsuńTrzymam za Was kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzieciaki pierwsza klasa, pewnie po dziadkach:-)
OdpowiedzUsuńbuziaczki
OdpowiedzUsuńMadziu dasz radę bo masz geny Babci Wisi. Był taki okres kiedy Twoja Babcia dawała sobie radę z czwórką dzieci.
OdpowiedzUsuńBasia