chłopaki

chłopaki

poniedziałek, 13 października 2014

Jesiennie

     Franio skończył dziś 16 miesięcy. Zaskakuje mnie swoją intuicyjną mobilnością ruchową, zatrważa zbytnią odwagą i tempem zdobywania nowych leveli, imponuje uporem w szlifowaniu każdej nowej umiejętności. To może troszkę rozwinę, co tu mam na myśli - tak ku pamięci.

  • "Intuicyjna mobilność ruchowa" - za przykład niech posłuży nam schodzenie z mebli na poziomie siedzenia, np. kanapy. Można powiedzieć, że Fran w zasadzie od razu sam wyciągał w dół nóżkę, asekuracyjne wyszukując nią grunt na podłodze. Na palcach jednej ręki chyba zliczyłabym razy, kiedy to dziecię zlazło głupio przodem na "pyszczek" (jak przystało na każde młode stworzenie, które respekt względem praw cioci grawitacji ma głęboko.... ukryte pod zwojami mózgowymi). 
  • "Zdobywanie nowych leveli" - mam tu na myśli zarówno levele metaforyczne, jak np. radzenie sobie z jedzeniem (czy wspominałam już kiedyś, że Franio bardzo lubi jeść? ;) jak i te jak najbardziej dosłowne, czyli poziomy mebli, na które się wspina. Obecnie jesteśmy na etapie (a głównie mój przewspaniały małżonek, który to użera się z naszymi pociechami przez większą część czasu) systematycznego ściągania Młodszego z krzeseł i stołu... zdarzyło się też pilnie interweniować zdejmując dziecko z telewizora (który stoi na czymś z stylu ława). Dziś na ten przykład przywołało mnie do dużego pokoju niepokojące nawoływanie Frania. Krocząc dziecku z pomocą ujrzałam go "zawiśniętego" na brzuchu na stole, z bezradnie dyndającymi nogami usiłującymi dosięgnąć krzesła, które musiało chwileczkę wcześniej mu odjechać przy próbie sięgnięcia i oparcia się o stół. Słaby byłby upadek z takiej wysokości... Słabe też byłyby skutki ściągnięcia na siebie telewizora - Kot opowiedział mi dziś mrożącą krew w żyłach historię, jak to szanowny Franio wspinał się na tenże sprzęt, który to w ostatniej chwili został złapany przez (dzięki Bogu) siedzącego akurat obok tatusia. Mówię Wam wszystkie dzieci świata (cytując wielkiego mówcę Louiego C.K): jeżeli macie po kilkanaście lat i żyjecie, to znaczy, że rodzice dobrze się Wami zajmowali. 
  • "Szlifowanie" - po opanowaniu schodzenia z kanapy tyłem przyszła kolej na zeskakiwanie przodem... Młodzian wykorzystał któregoś dnia ojca i jego asekurujące ręce i zeskakiwał "na pałę" tyle razy (trwało to dobry kwadrans), aż mu się udało samemu utrzymać równowagę. Jak już dopiął swego - zaśmiał się i pobiegł bawić się czymś innym. Target achieved - idę po klocki. 
     Jaś dzięki Franiowi nieco się otwiera (pisał o tym też Kot w swoim ostatnim, jednym z mych najulubieńszych wpisie "Garnki - zabawka dla".  Można też powiedzieć, że ćwiczy sobie na nim różne teksty, które to w większości słyszy oczywiście od nas - sfrustrowanych i permanentnie zmęczonych rodziców. "Franek nie wolno tam wchodzić! Franek nie ruszaj to nie jest zabawka! Franiu stóóóój! Tam nie można, bo tam jest ulica! Franek zostaw! Rozumiesz?!?". No niestety, chwalić się nie ma czym. Pomimo najlepszych chęci, często wychodzi... jak zwykle, czyli nerwowo :/ No ale zrozumie chyba tylko ten, kto sam się z podobną sytuacją mierzył. 
    Oprócz wystawiania rodzicielskich granic wytrzymałości na ciągłe próby, mamy też naprawdę wiele przyjemnych chwil. Patrzenie, jak obaj fajnie się razem bawią (nawet, jeśli taka zgodna zabawa trwa zaledwie 2-3 minuty) sprawia, że serca nam rosną, zapominamy o nerwach, i nie przeszkadza nam sprzątanie roz*** po całym mieszkaniu zabawek po raz szósty tego samego dnia. 
   No ale wróćmy jeszcze do pierworodnego. Jaś gada. Nadaje dość często, jak ma audytorium, choć czasem jego brak także chyba niespecjalnie mu przeszkadza. Tworzy różne bajdułki ze strzępów tego, co słyszy zewsząd. Już teraz nic się przed nim nie ukryje, i naprawdę trzeba bardzo uważać, co się przy nim mówi. Ostatnio zrobił show w tramwaju mówiąc głośno, że wsiądzie "mama z pupą". Zauważywszy, że tekstem tym wywołał śmiech u siedzących w pobliżu licealistek - dawaj uderzył w pupową tematykę "mama z siusiakiem! mama ma pupę! mama ma siusiaka!'. To dopiero dziewczyny miały ubaw i powód do obczajania mamusi z potencjalnym siusiakiem. No właśnie Jaś (zupełnie nie wiem po kim:P) ma absurdalnie kiblowe poczucie humoru. My przy nim nigdy się z takich rzeczy jak np. bąki nie śmiejemy - kwitujemy to tylko spokojnym "przepraszam", ale on się haha przy każdej okazji. Ostatnio próbuje też bekać "im głośniej tym śmieszniej".  Mam nadzieję, że ignor z umiarkowaną reprymendą w stylu "co się mówi jak się beknie / puści bąka" poskutkuje. A tak apropos, przypomniała mi się anegdotka. Jako że człowiekiem jestem i układ pokarmowy mam, mi też zdarza się czasami beknąć lub puścić bąka (tak panowie, deal with it - dziewczyny pierdzą :P). I któregoś razu jak już miałam właśnie wydać z siebie ten śmieszny dźwięk, to zawczasu powiedziałam "przepraszam", puściłam owego bąka i znowu powiedziałam "przepraszam", żeby jednak się dzieciom zapamiętało, że po bąku trzeba przeprosić. Na to oburzony Jasiek: "Mamo, nie! Tylko jedno przepraszam!".

No dobra, to może już wystarczy tych "pierdów" ;) Czas wsadzić parę fotek (naturalnie sporo z ręki męża mego Kota).


                                                     - A rączki z piasku otrzepuję taaaak!



                                                    Refleksyjny Jasio...



                                                   Paweł i Gaweł na jednym stali placu...



                                         Ulubione chłopaki w ulubionym trybie foto:



                                         Piaskownica koniecznie na czworaka:]




                                          Hej, zróbcie tutaj miejsca z deka, bo będę zaraz tańczył breaka...



                                                     One of my personal favorites Kotku ***



                                                           Przepraszam Synku:) Będziesz za to kiedyś mógł opublikować                                                              moje zdjęcie z relaksach :P



                                                          Wyginam śmiało ciało...


                                                         
                                                           Widać, kto rządzi na dzielni



                                          Jaś bardzo lubi "zabawiać" Frania po przebudzeniu. "Zabawiać" ma tutaj                                               nieco inne od zwyczajowego znaczenie...



                                                           Mały Franek, no nie :)?



                                            A tu - ujrzana i dotknięta wreszcie na żywo bratanica ma                                                                                                     -  Kalinka -
Ps. Kotku, jeszcze raz dzięki za mega poświęcenie ***

Peace 123***

2 komentarze: