Szykujemy
się do nowego etapu. Dosyć spore zmiany, jak na nas. Od połowy
miesiąca Pit zaczyna pracę. Jaś w swoim przedszkolu ma się
dobrze, pozostaje „tylko” zaadaptować młodsze dziecię do
podobnego miejsca. Podobnego, bo Franka na przynajmniej kolejnych
8-10 miesięcy będziemy musieli oddać do prywatnego przedszkola.
Miejsce jest spoko, bardzo blisko, no i cieszy się dobrą opinią
(chyba najlepszą w okolicy) ale w dalszym ciągu trzeba pamiętać,
że jest to przedszkole, a Fran ma niespełna 2,5 roku. Jest otwarty,
towarzyski i chętny do zabawy, ale przy swojej tulaśnej
dorodzicielskiej naturze – przebywanie tam dłużej niż 2 godziny
jest dla niego nielada wyzwaniem. Poza tym dochodzi też nacisk, żeby
młodziana odpieluszyć i odsmoczyć... Niestety przez nasze
dotychczasowe hmmmm.. jakby to nazwać.... wygodnictwo :P mamy z tym
teraz niezły hardcore. Fran śpi właśnie drugą noc bez smoka, ale
tylko Kot swiadkiem, jakie dantejskie sceny odchodziły, zanim
dziecię dało się namówić do wejścia do łóżeczka. Teraz
chodzę na paluszkach, żeby go przypadkiem nie przebudzić, ale i
tak wiem, że jak się ocknie chociażby przez swój bądź Jaśka
kaszel – będę miała ciepło. No ale jak cza to cza.
Ok,
dzisiaj bez fotografióf, ani scenek sytuacyjnych, bo nic nowego nie
zarejestrowałam godnego uwagi, bądź akceptowalnego do publicznej
odsłony.
Aha,
Franka królującym obecnie słowem jest JE, a raczej JEJEJE (czyli
NIE NIE NIE). Rządzi skurkowany jak chce, potrafi całym sobą
kochać i tulić, jak i krzyczeć i rzucać się po podłodze.
Jaś
robi się asertywny. Miło słyszeć, jak reaguje na coś co mu się
nie podoba asertywnym otwartym sprzeciwem ubranym w emocje, np.: Ej!
Nie popychaj mnie! Ja nie chcę żebyś mnie popychał! NIGDY!!!
I
o tak o. Kończę na razie, bo coś mi tam pokasłują chłopaki.
Trzymajcie kciuki :) Oho...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz