chłopaki

chłopaki

wtorek, 30 sierpnia 2016

Nie mam czasów, czyli kolaż wakacyjny.

Będzie krótko i zdjęciowato. 

     Życie pędzi jak szalone, dzieciaki rosną tak, że ciężko nadążyć z przekładaniem ciuchów starszego na półkę młodszego. Codzienność wiruje niestety głównie wokół schematu przedszkole-praca-przedszkole-dom, z czego owy DOM jest jakby sypialnią, pralnią i gotowalnią, bo na ogół ciężko nawet o wspólny posiłek. Jest jak jest - masterami organizacyjnymi ani rokefelerami nie jesteśmy, ale jakoś dajemy radę. 
     Na szczęście resztkami sił udało nam się dotrwać do wymarzonych, wyczekanych wakacji. Już od marca mieliśmy zaplanowany wyjazd nad morze, ale - jak co niektórzy dzieciaci wiedzą - coś takiego jak PLANOWANIE wakacji z dziećmi jest niemal jak gra w rosyjską ruletkę. Choćbyś człowieku dziecko pod kloszem w gumowej obudowie trzymał na dwa tygodnie przed zbliżającym się wyjazdem - jak ma złapać gluta, to złapie go i tak. Jak ma sobie paskudnie kolano zedrzeć - to choćbyś mu pokój poduszkami otapicerował - zedrze to kolano i jeszcze poduszki zabrudzi ;). Nam się udało. W jako takim zdrowiu psychicznym udaliśmy się razem z dzieciowymi również znajomymi do Łeby. Chłopaki pierwszy raz zobaczyli morze. No ale dobra, nie mam czasu opisywać wszystkiego. Dalej wyręczę się leniwie zdjęciami.


Chłopaki zdobywają Bałtyk. Jasiek na początku był nieco bardziej sceptyczny niż Franek, ale z czasem się rozkręcił i zmoczył nawet pachy :)



Voila - jedna z typowych chłopięcych zabaw (chodzi oczywiście o LICZENIE:)



Nie pytajcie gdzie i jak imprezował...



Weekendowa wyprawa na basen. Dużo słońca, ludzi i wody. I herbatników oczywiście.



Basenowe rejony ciąg dalszy. Dla spostrzegawczych (bo Babcia nie zauważyła :P) - 
gdzie jest Jaś?


Entertejment przy gorszej pogodzie, czyli 1-minutowy rejs statkiem za jedyne 2 złote...



Entertejment domowy, czyli jak zrobić imprezowe selfie z mamą:



Nie chcę ten teges się chwalić, ale Jacykow wymięka. Instrukcja wykonania kreacji: obetnij 
"w ząbki" przetarte na kolanach dresy syna. Ucięte nogawki doszyj do rękawów tiszerta. 
Pozostaje tylko wymyślić nazwę przebrania...



W środeczku wakacji mieliśmy zaszczyt świadkować na ślubie mojego brata. Dzieci zaliczyły swoje pierwsze wesele. Tacy eleganccy bywamy tylko przy konkretnej okazji :)


Pewnego dnia chłopców odwiedził Pradzio Stefan ze swoją znajomą Panią Martą. Do dziś jestem pod wrażeniem niesamowitego podejścia do dzieci tej mega ciepłej i empatycznej osoby. Nasz pozornie "dziki" Jaś, po 20 minutach siedział u Pani "Narty" na kolanach i dosłownie karmił ją chrupkami :)



A może zasypać morze piaskiem? A może zalać piasek morzem?

 

Co ty! Franek! Zbudujemy największy zamek na świecie!


To chyba najulubieńsza wieczorna atrakcja Łeby dla dzieciaków - PODUCHY. Jacyś ludzie z okolicznej biblioteki rozkładali się co wieczór na łebskim deptaku z takowymi kolorowymi miękkimi stworami. Za jedynego piątaka można było wpuścić w nie dzieciorośle i w chilloucie grającej obok kapeli kontemplować "tu i teraz", zerkając na mordujące poduchy pociechy. Masa.



Wiem, że reklama, ale jakoś fajnie wyszło. Franek z kolczykami zupełnie jak "moja Adasia" ;)



Dzieci dziećmi, poduchy poduchami, ale dorośli też coś od życia dostali. Voila le flądra..
W towarzystwie eliksiru radości oczywiście...



- Jasiu, co ci się najbardziej podobało w Parku Dinozaurów?
- Ten pojazd taki! Ten taki co z tatą i z Frankiem jeździliśmy! I ta zjeżdżalnia wodna! Wcale się nie bałem! I plac zabaw z rurami! (chwila ciszy, refleksja chyba nawet...) - No i dinozaury też mi się podobały...



Mamuty też gdzieś tam były...



Franek bał się podejść do wielkiego plastikowego zwierza (nic w tym dziwnego). Po chwili obserwacji innych dzieci tamże krążących odważył się. W końcu było to takie pokusa zaspokojenia ciekawości wygrała. Kamyczki były tego warte :P (co tam dinozaur).



Co tam zębiska, co tam zakrwawiona szyja brutalnego rozwścieczonego prehistwora. Przecież najfajniejsze jest po prostu bieganie dookoła jego nogi!



W drugiej części urlopowej odwiedziliśmy także Krasnobród i jego okolice. Udało się nawet uskutecznić kilka mini wycieczek rowerowych.



Centrum Krasnobrodu, fontanna. 
- Da się to zatkać?


Lodowate źrodełko pod kapliczką...kurde jak ona się nazywała? Taka w Kranobrodzie...:P



Kwatera in da Krasnobród. Marzyły nam się 3 dni w odludnym samodzielnym domku. Wylądowaliśmy na jednej werandzie z dwoma innymi parkami, z której każda miała też dwóch swoich chłopaków... 



.... co nie zmienia faktu, że bawiliśmy się dobrze. Franek stale ćwiczy i rozwija swoje umiejętności mimiczne.
Tu - rowerek wodny for the very first time :)



Stały element zwiedzania każdej przypadkowej okolicy - lody. Koniecznie o smaku GUMA BALONOWA!



Pisałam już coś o mimice Franczeska ;)?



Weekend w stolicy. Książkowa ławka. Komfort siedzenia odwrotnie proporcjonalny do bogatej kolorystyki:



Babciu, Dziadku, gdzieś tu w okolicy podobno jest Pałac Kultury.



Odwiedziliśmy także Świniotop. Tym razem pogoda niestety nie pozwoliła na kąpiele w rzece, ale rzucanie starszych chłopaków żołędziami...i mina Franka przy tejże zabawie.... Bezcenna :)



Co nie?


Świniotopska weranda. Kolana ukochanego Dziadka i czytanie :)



Odwiedziny. Zawsze mile widziane. Tu Jasio z Alą podchwycili robotę ulicznych artystów.
Dalej żałuję, że nie położyliśmy przed nimi kapelusza na kasę :)



Odwiedziny dzieciowe w wersji XXL (tylko dla ludzi o mocnych nerwach ;)



Jedno z tych zdjęć, na które jak patrzę, to za każdym razem myślę "WTF? Kiedy one tak urosły?"



Matka - włącz tryb selfie w telefonie, a Huny się odezwą:



Dzisiaj Franek miał drugi (i ostatni) dzień adaptacji w nowym przedszkolu (czyli w tym, do którego chodzi Jaś). Jak narazie młodzian jest nieco rozbity, ale jesteśmy dobrej myśli.



Cały czas biczuję się psychicznie, że nie piszę częściej, że nie spisuje śmiesznych sytuacji i tekstów chłopaków. Z dnia na dzień to wszystko umyka. Pozostaje mi jedynie po raz sto pierwszy obiecać poprawę. Może tym razem się uda?

Franek i jego mowa (stara się bardzo, nawija jak najęty, ale wychodzi to różnie :)

* Tarmoszę się z nim na łóźku. Kupa śmiechu oczywiście i niekończące się tulaso-buziaki. Nagle młody zamarł w bezruchu, bo puścił bąka i chyba nie wiedział co zrobić. Odwrócił się w stronę swojej pupy, patrzył na mnie poważnie... - Mamo, to ja pierdziocha.... (myśli, myśli) puchnąłem...

* Nie mam czasów! - Jest to tekst zastępujący niemal wszystkie typowe dziecięce zmartwienia i bolączki (ale brzmi przecież prawie tak samo, jak to mówią dorośli...wstyd, co?). Franek "nie ma czasów" gdy jest zmęczony, głodny, spragniony, gdy chce mu się siku, gdy chce żeby go wziąć na ręce, lub gdy sam nie wie o co mu chodzi.

*Nie mam rady! - Podobnie. Z naciskiem na używanie w stanie skrajnego zmęczenia materiału.

* Mamo! Poczekajcie!
   Tato! Zobaczcie! 
   Jasiu! Poczekajcie na nas!

Franek nie rozkminił jeszcze do końca uzgadniania liczby osoby z czasownikiem do niego się odnoszącym :P. Bawi mnie to, bo czasem czuję się jak taka matka z dawien dawna, do której dzieci zwracały się w liczbie mnogiej. Co do ostatniego z tych trzech tekstów, to lubię żartować, że Franek prosi, żeby poczekać na niego i na jego ego :)

* Do dziury! Franek "dziurą" nazywa każde miejsce, do którego akurat wchodzimy, lub do którego możnaby wejść. Może to być rura na placu zabaw, prześwit w bloku, sklep lub nawet klatka schodowa. Dziury są wszędzie...

* Plac zawac - no comment. Po prostu plac zabaw. 


Jasio i jego zaradność życiowa.
Chłopaki rozbierają się do kąpieli. Zauważam, że Jaśka majtki są jakby... no brązowe...tam, gdzie brązowe być nie powinny, gdy są czyste. Pytam młodzieńca:
- Jasiek, dlaczego masz zasrane majtki? (wiem, wiem, karygodne słownictwo).
- Bo ja nie wytarłem pupy po kupie w przedszkolu! - oznajmił tak, jakby to było coś oczywistego.
- No ale dlaczego?
Bez żadnego namysłu, z jeszcze większą pewnością siebie:
- No bo ty i tak to wszystko potem pierzesz w pralce!

Zasłyszane od dzieciowych dobrych znajomych.
Czteroletnia dziewczynka zobaczyła tatę nago:
- Tato! Ale ty masz długą psiochę!


Peace ludzie. Kochajcie się i przytulajcie :) 



4 komentarze:

  1. skomentuję jutro, bo dzisiaj tylko się cieszę i zdjęcia oglądam ��
    Mirek też ��

    OdpowiedzUsuń
  2. skomentuję jutro, bo dzisiaj tylko się cieszę i zdjęcia oglądam ��
    Mirek też ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu miały być emotikonki z fb, ale blogger tego nie czyta ;-)

    OdpowiedzUsuń