Bywa ciężko, bywa odlotowo i ckliwie. Nie mam konkretnego pomysła na wpis, więc będzie chaotycznie, byle było cokolwiek.
Zaniedbałam statnio notowanie tekstów chłopięcych. Bo ciężko nadążyć, bo ten stary kalendarz, w którym czasem udało mi się coś notować, systematycznie gubi się gdzieś pod stertą torebek foliowych (tych do odzysku), bo zwyczajnie nie ogarniam. Zabawne: jak byłam w ciąży z Jasiem, miałam wszystko mega uporządkowane i byłam święcie przekonana o tym, że jestem gotowa na dziecko, bo wszystko czekało na niego pedantycznie uprasowane, niemal od linijki. Zlew wycierany na sucho, żeby zacieki się nie robiły. Dzisiaj walczę o to, by dzieciom udało się pójść chociaż 2/3 dni do przedszkola w uprasowanej koszulce, lub żeby nie paradowały tam tylko w rajstopach zwisających w kroku do półkolana. I to wcale nie tak, że się lenię, ja zwyczajnie "nie umi".
Jedyne, z czego jestem "dumna" ostatnimi czasy, to to, że udało się obu chłopaków przebrać na przedszkolny bal karnawałowy (cytuję mężulka: miał być książę i żaba, a mamy pirata i żabę-ninja), oraz to, że zostałam tzw. freszką u Hellcats'ów (uczę się jeździć na wrotkach u boku cudownych dziewczyn z amatorskiej drużyny roller derby :D). Jak czas pozwoli kiedyś, poproszę Kota o jakieś zdjęcia na kółkach, bo naprawdę czuję się dobrze wkręcona w temat i radośnie głoszę wszem i wobec, że rodzinne szczęście niczemu nierówne, ale pasja, prawdziwa pasja, i jej kultywowanie, jest niezbędna do prawdziwego egocentrycznego szczęścia. Ale - jak mawiają - szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko - nie będę więc sobie (póki kolano pozwoli) tego szczęścia skąpić (mam szczęrą nadzieję na zaczęcie Podbloga wrotkowego wkrótce....
Poranki: bywają różne. Te, kiedy można pospać, człowiek robi wszystko, byle tylko pospać, jeszcze chwilkę, naprawdę tylko 10 minut, i zaraz wstanę, tak i posprzątam to wszystko, niech robią co chcą, byle tylko nie zrobili sobie krzywdy i... dali pospać jeszcze chwilunię...Te wszystkie dźwięki dookoła... przecież nie dzieje się nic złego, no bawią się chłopacy, ale niech tylko dadzą jeszcze chwilkę pospać....
Cześć, jestem Jasiek, i już mama mnie nie strzyże, tylko wreszcie chodzędo fryzjera i wyglądam jak człowiek :)
A ja jestem Franek, i niczego się nie boję:
Nagroda dla Franka (dla Jaśka tak "po znajomości") - Moster traki oczywiście. Hit kiosku ruchu normalnie, jedyne 26 zeta za sztukę. (nabytek ma dwie doby, klejony już 2 razy....)
Taaak, to jedno z tych zdjęć, które kiedyś na future-fejsa wrzucać będą nasze dzieci w kategorii super żartu
(Paweł, jak masz gdzieś pod ręką nas w relaksach, jedziesz z foto-wyzwaniem :D - może wreszcie zarobimy jakąś kasiorę w internecie)
Szampańsko pozdrawiam i całuję,
Madzia.
Ps. W najbliższy weekend jestem słomiana wdowa, matka na dyżurze, jak ktoś chce pomóc - zapraszam, nakarmię ;)
Ad Ps. Już rób zakupy, bo może być tłoczno :-)
OdpowiedzUsuń