Franek
Jeden
z tych, którzy języka używają bardzo instynktownie. Nie boi się
popełniać błędów, obce mu są jakiekolwiek zasady
deklinacyjno-koniugacyjne. Stale myli rodzaje: „ja chciałam”,
„ty musiałeś” (do mnie), ten wanna, ta pan”. Bez względu na
to udaje mu się chyba przekazywać to, o co akurat mu chodzi. Do
tego dochodzi genialna mimika i przerysowana (chyba przez
naśladownictwo brata pięciolatka) gestykulacja. Najbardziej rozwala
mnie hip-hopowe objęcie siebie samego z naburmuszonym „nie chcę”
:D
Porządek
kluczem do porządku:
- Najpierw mama, najpierw Jasio, najpierw Franio.
Oglądamy
książeczkę ze zwierzętami leśnymi. Tryb zagadkowy. Pada da
Franka:
- Gdzie jest łoś?
- Tutaj!
- Dobrze, a co ma łoś na głowie?
- …..... skrzydła!
Wyznania
codzienne:
- Mamo, pobaw się mnie małym wpokoju.
Walka
o podanie kolejnej dawki lekarstwa. Waleczne dziecię walczy o
autonomię:
- Franek, no musisz wziąć to lekarstwo! Nie masz wyjścia.
Myśli
myśli, robi się coraz bardziej wściekły. Krzyczy rozpaczliwie
pokazując na pobliskie drzwi:
- Mam wyjścia! 2! I tu i tu!
Niedawno
Franek chorował, znowu niestety. Zaczął wymiotować w nocy, ku
zaskoczeniu wszystkich. A że zdarzyło mu się to tak naprawdę
pierwszy raz, nie wiedział za chu chu jak to zjawisko nazwać W
końcu przestraszony wydukał:
- Miałem...lawę...z buzi...
Jasiek
Z
Jaśkiem, to już nie tyle kwestia języka, co treści, które
chłopcze nim przenosi. Dywagacje bywają ciekawe, nie sposób
odnotować. Pozostaje ogólne impression, co do tego, jak fajne
rozkminy miewają dzieci.
Szykujemy
się do kąpieli. Któryś ewidentnie zasuwa ciche bąki
śmierdziuchy, ale nie wiem który. Pytam, który to, czy może nie
chce najpierw do kibelka. Jasiek beztrosko:
- Mamo to ja, ale się nie przejmuj. Wydaje mi się, że ja jestem oznaczony na soczki jabłkowe.
PODSTAWY
EKONOMII.
Zbieramy
się na mroźny spacer po osiedlu. Zagajam rozmowę, żeby szybciej
poszło:
- A może chcielibyście kiedyś spróbować i wybrać się na lodowisko, na łyżwy?
- Taaaak, taaaak, choooodźmy! TEEEERAZ!
- Teraz to nie, bo nie ma taty i nie mam za bardzo kasy.
- To weź z bankomatu!
- Ale w bankomacie też nie mam.
KONSTERNACJA
- No to kup!
- Ale za co mam kupić jak nie mam?
KONSTERNACJA
ODKRYWCZA:
-
No tak! Wiem! Musisz pójść do pracy!!! To weź już pójdź do
pracy, a my pójdziemy do przedszkola!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz