chłopaki

chłopaki

sobota, 1 stycznia 2022

Nowy Rok 2022 – pomaluj mój świat na szaro i na niebiesko

            Zgodnie z jednym z postanowień na ten rok (postanowienie chodziło po głowie od dawna, ale akurat roczny przełom jest chyba najlepszym power boostem ku jego spełnieniu) – piszę ponownie. Marzeniem moim będzie znaleźć czas, wenę i siły witalne, aby zostawić na blogu jakiś ślad chociaż raz w tygodniu. A jeśli nie na blogu – gdziekolwiek słowem pisanym (choćby pisząc dekoracyjnego smsa ;). Przecież to lubię 😊, a że próżność jedną z moich wad nadal jest, szczerze powiem też, że bardzo lubię wracać do starych zapisków. Ostatnio odkopałam jeden z wpisów z dzieciomową Jasia: „tidi mama tidi Siasia tidi cycy tidi lete”.

Dobra, koniec tych dygresji. No, prawie koniec. Odwołując się do ostatniego listu w butelce, chciałam powiedzieć tylko, że udało nam się zagrać w planszówkę (było naprawdę fajnie!), a dzisiaj byliśmy na spacerze w Nałęczowie. Sylwestra spędziliśmy sami, na spokojnie. Kowidowe rodzinne klimaty pokrzyżowały imprezowe plany (niektórym również wyjazdowe), ale na szczęście (póki co) żadna większa tragedia nikomu się nie przydarzyła. Oby tylko takie „nieszczęścia” nas dotykały. Czas profilaktycznej izolacji postanowiliśmy jednak spędzić z deka produktywnie, a mianowicie pomalować Jaśka pokój.

Młodzian zażyczył sobie dość finezyjny dobór kolorów, ale nawet nie to okazało się największym wyzwaniem w projekcie „mamo odpicuj mi pokój”. Najpierw pomierzyłam ściany, potem zabrałam Jaśka do lerła, nabraliśmy farb, taśm, wałków, pędzli, gładzi i innym pacek/papierów ściernych. Zasięgnąwszy konkretnej telefonicznej porady u specjalisty w temacie – Brada mojego kochanego - i obejrzeniu kilku instruktażowych filmików - w czwartek rano przystąpiłam do prac remontowych (tak tak, miałam wolne, dlatego pomyślałam, że to dobry moment na remont; memont na remont? moment na roment :P – pasuje no nie?). Szybko okazało się, że „tam gdzie odchodzi stara farba, to trzeba zdrapać”, w naszym wypadku nie dotyczy kilku drobnych przestrzeni w newralgicznych miejscach, ale naprawdę konkretnych połaci ścian Jaśkowych. Szybko więc zasuwałam ponownie do lerła po obfitą dokładkę gładzi (póki co gotową, ale coś czuję, że przy Franka pokoju pokuszę się o taką fachową do rozrabiania…btw – czy ma ktoś pożyczyć takie specjalne mieszadło 😉?) i porządną pacę. Gdybym miała więcej wolnego, to kto wie, czy nie pokusiłabym się o próbę regularnego dwukrotnego kładzenia gładzi na całe ściany, ale uwzględniając czasowe możliwości poprzestałam na dosztukowywaniu ubytków. No i przyznam, że łatwe to to nie jest. I zgodnie z tym co mówił Brada - „przecieranie” dziur amatorsko zaszpachlowanych gładzią jest zdecydowanie gorsze (zakwasy w bicepsach mówią same za siebie; przecierać to można stolik z kurzu – ściany z gładzi szorujesz póki tchu wystarczy i ręce nie odmówią posłuszeństwa). Na szczęście Kot stanął na wysokości zadania i zaraz po korpo fajrancie dołączył do mojej ekipy remontowej ratując mnie w przedostatniej fazie „przecierania”. Potem działaliśmy już razem: taśma malarska, malowanie sufitu, kolory warstwa pierwsza, druga… w międzyczasie pocieszanie przy zwątpieniu/wkur**e, że „te ściany takie krzywe / a tutaj to wszystko przebija / o a tutaj to k** gładź odpada / cholerna farba lateksowa odrywa się razem z taśmą… itd 😊). Aktualnie to Kot właśnie kładzie biel, podczas gdy ja produkuję się tekstowo (pozostał czynny jeden wałek).  Koniec końców można powiedzieć, że jesteśmy na finiszu. Jutro pozostanie położyć ostatnią biel i dosztukować niebieski w miejscach, w których barbarzyńsko zabrała go taśma malarska. I powiem Wam tyle: pomimo krzywych ścian, odpadających fragmentów gładzi/starej farby i całej masy innych towarzyszących naszej amatorskiej pracy mankamentów – jestem naprawdę z nas dumna. Nic nie daje takiej satysfakcji jak efekt własnej, robionej z nieprzymuszonej woli, pomimo różnorakich przeciwnościom – Pracy. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że chłopaki zobaczyli nas w „remontowej” akcji, że sami mieli okazję pomachać wałkiem, i to, że Jasiek będzie miał wreszcie taki niebieski pokój, o jakim marzył. A to, że nieidealnie? Well, that’s just the way it is 😊


W momencie pisania:



W Nałęczowie, pogawędka z Prusem:



W Nałęczowie (dzieci zlokalizowały źródło gorącej czekolady...):



Gwiazdkowy prezent Franka ułożony i oświetlony:



Jasiek the builder (the painter):




Chłopaki Lubelaki :)




1 komentarz:

  1. https://youtu.be/zDR-MRw1n48

    ...i dobranoc Dzielnej Gromadce. Gratulacje i uściski :)

    OdpowiedzUsuń