chłopaki

chłopaki

poniedziałek, 14 lutego 2022

Dziwne ferie

Koleżanka z pracy na Fuerte Venturę, inny kolega do Taljandii, fryzjerka na Maltę – my do Kransobrodu. Dzień po informacji o śmierci wujka. Jako słomiana wdowa, bo mąż został w domu/pracy przy, mając przy okazji oko na początkowe fazy długo wyczekiwanego remontu. Z głową pełną obaw (że samochód stanie po środku drogi/złapię gumę, że nie ogarnę sama dzieci, że co ja tam będę robić, że czy zachowam spokój, jeśli któryś dostanie tfu tfu gorączki, że czy z rodzicami się zgramy we wspólnym spędzaniu czasu, że znowu będę cały czas marzła, że kwatera na pewno okaże się do bani …neverending list), a raczej pomimo tych obaw wczoraj wyruszyliśmy i jesteśmy na miejscu. No i kwatera rzeczywiście jest do bani, ale…

Za wcześnie na happy ending i radosną puentę, ale chciałam chociaż tu i teraz, w trybie ekspresowym bez rozbijania myśli na atomy, podzielić się ze światem naszym dzisiejszym sukcesem, przetarciem pewnego szlaku, spełnieniem jednych z naszych małych marzeń: MOJE CHŁOPAKI DZISIAJ PIERWSZY RAZ JEŹDZIŁY NA NARTACH :D

Dwa lata temu w Jaworkach nie mieli jeszcze ochoty spróbować, rok temu w ogóle nie było okazji. Przez nasze codzienne życiowe nieogarnięcie nigdy nie możemy skompletować, ani zorganizować, odpowiedniej garderoby, wypożyczyć sprzętu – w ogóle cała ta logistyka narciarska w połączeniu ze świadomością, że trzeba wszystkiego nauczyć się od początku + wywalić kupę hajsu, trochę nas przerastała.

Wiedziałam, ze na stoku w Jacni ludzie szusują, ale szczerze mówiąc jadąc tam nie wierzyłam, że chłopcy finalnie będą chcieli spróbować, że uda się ogarnąć instruktora, sprzęt itd.  Postanowiłam jednak zignorować mojego wewnętrznego zrzędę, malkontenta, pesymistę i sknerę i szturmowym krokiem weszłam do biura szkółki narciarskiej (z przeświadczeniem, że pewnie nie ma wolnych terminów, albo że cena dla dwóch okaże się jednak zaporowa, albo że powiedzą że skoro całkiem początkujący, to trzeba od razu 3 lekcje - czytaj 500 plus = 500 minus :P). „O 13 ze sprzętem i karnetem na 5 zjazdów tutaj” – rzekł pan, a ja z niedowierzaniem udałam się do wypożyczalni. Pani instruktorka okazała się bardzo sympatyczna (powitała Jaśka komplementując jego oczy), i jak widać – skuteczna 😊. Chłopcy uradowani, zmęczeni, chcą więcej! Cieszę się niezmiernie. A najbardziej, że udało mi się dzisiaj olać moją wewnętrzną drużynę cienia.





 

1 komentarz: